Wróć

Rodzina Bierzwińskich

31.05.17

Rodzina Bierzwińskich: Iccak Chaim i Rywka z d. Berkowicz, oraz trzej synowie: Salomon, Jozef i Dawid

Chaim Bierzwiński pochodził z Dąbia a Rywka, jego żona z domu Berkowicz, z Turku. Na przełomie XIX i XX wieku przeprowadzili się do Kalisza. Ich pierwszy syn urodził się w 2 grudnia 1899 roku, przed samą wigilią na przełomie wieków. Rywka była wtedy bardzo młoda, miała 22 lata. Na imię dano mu Salomon, czyli Szlomo (po polsku Stach). Stasiek był podobny do matki, miał łagodne rysy i pełne usta. Zawsze, od młodzieńczych lat był nienagannie ubrany. Na wielu zdjęciach z rówieśnikami można go od razu poznać po idealnie skrojonym garniturze, odprasowanej koszuli i eleganckich butach. Miał to samo łagodne i głębokie acz nieco smutne spojrzenie jak jego matka. Z kolei po ojcu był uparty. Ich najmłodszy syn, czyli mój dziadek, Dawid, a po polsku Tadek był też uparty. Mówili na niego Dawcio. Dawcio urodził się 16 października 1906 roku.  Z kolei Józef, środkowy syn urodził się w 23 września 1904 roku. Po ojcu miał rude włosy i niebieskie oczy.

Rodzina mieszkała w Kaliszu w kamienicy Szrajerów przy ul. Kościuszki 9 m.1. Byli zamożni. Chaim Bierzwiński posiadał nietypowe dla Żydów wykształcenie i fach, był mechanikiem-ślusarzem. Zdobył swój zawód na studiach w Łodzi. Nauczył się tam jak naprawiać maszyny i uzyskał świadectwo upoważniające go do nauczania innych. Na początku XX wieku w Kaliszu produkowano koronki, które eksportowano do Rosji. Chaim Bierzwiński otworzył warsztat naprawy maszyn koronkarskich. Stał się w tej dziedzinie prawdziwym znawcą i wkrótce słynął jako ten „najlepszy” w mieście. Jego zakład mieścił się na Ciasnej 21. Tam też mieszkali Bierzwińscy zanim przeprowadzili się na Kościuszki 9, do kamienicy Szrajera, jednej z najpiękniejszych w mieście. Warsztat nie był jedynym biznesem Bierzwińskich. Później, w latach 30-tych razem z Ajke założył firmę produkującą maszyny piekarskie „Bierzwiński i ska”. Zakład mieścił się najprawdopodobniej przy ul. Wiejskiej.

Po przeprowadzce na Kościuszki, Bierzwiński podarował mieszkanie i warsztat przy Ciasnej na lokal Hashomer Hacair. Najstarszy syn Bierzwińskich, Stach poznał w Łodzi Jareckiego, jednego z założycieli Hashomer Hacair i w mieszkaniu na Ciasnej założył gniazdo. Tam spotykał się Hashomer Hacair z Kalisza.

Wszyscy synowie Bierzwińskich otrzymali tradycyjne wychowanie i wykształcenie w hederze. Potem ich drogi rozeszły się. Salomon (Stasiek), najstarszy, był zaangażowany w rodzinny biznes. Pracował u ojca, zarządzał firmą i prowadził księgi. Jednocześnie pragnął studiować w Gdańsku. Ojciec, Chaim nie chciał jednak, aby jego najstarszy syn, który prowadził firmę, wyjeżdżał. Zagroził mu, że jeśli wyjedzie do Gdańska, nie będzie go wspierał finansowo. Ale syn był równie uparty jak jego ojciec. I wyjechał studiować na Politechnice Gdańskiej. Co do środków na życie miał jednak pewien pomysł. Napisał list do wujka Foxa w USA z prośbą o finansowe wsparcie. Wujek Fox ufundował mu ładną pensyjkę w kwocie 200$ miesięcznie, za którą mógł spokojnie korzystać ze studenckiego życia. Co prawda Stasiek nigdy tych pieniędzy wujowi nie oddał, jak wcześniej obiecał, jednak uczynił gest podobny w stosunku do dzieci swojej kuzynki Nili wiele, wiele lat później po wojnie, gdy jej dzieci szły na Uniwersytet w Jerozolimie. Podobno Stasiek mówił, że  kiedy dzieci chcą studiować, to trzeba im w tym pomagać. Po studiach Stasiek wrócił do Kalisza i dalej pracował u ojca, prowadząc ich zakład mechaniczny, a nawet go rozbudowując. Obok zakładu ślusarskiego, gdzie naprawiano maszyny tkackie, otworzył też razem i za namową kuzyna Ajke warsztat naprawczy maszyn piekarskich. Ajke wrócił wtedy z Łodzi, gdzie nabył doświadczenia w pracy w fabryce. Pracując, Stasiek działał też społecznie i politycznie. Po studiach dołączył do partii syjonistycznej Poalej Zion i został wybrany na przedstawiciela Ligi Pracowników. Wszedł do Rady Miejskiej jako przedstawiciel żydowskich robotników, by bronić ich praw. Podczas kadencji, która trwała 8 lat, wspierał nauczanie zawodowe, sierocińce i szpitale żydowskie. Potem został wybrany ponownie, jednak jego drugą kadencję przerwała II wojna światowa. To zaangażowanie w sprawy polityczne i społeczne nie było przypadkowe u Staśka. Brało się z domu rodziców. Chaim, ojciec chłopców był działającym syjonistą. Należał do partii syjonistycznej, której był skarbnikiem. Miał też licencję do sprzedaży papierów wartościowych i sprzedawał papiery banku izraelskiego. Po wojnie wszystko przepadło.
Dom Bierzwińskich był miejscem wielu dyskusji politycznych. Czasy stawały się coraz bardziej niepokojące dla Żydów, jednocześnie rozwijał się przemysł i ruch robotniczy. W tym samym czasie średni syn, Józio był już w Palestynie. Opuścił rodzinny dom wraz z pierwszą grupą Hashomer Hacair, która wyjechała z Kalisza do Palestyny w 1920 roku. Miał 16 lat. W 1926 roku do Palestyny wyjechał też najmłodszy syn Dawid, przezywany Dawcio. Jednak już w 1928 wrócił do rodzinnego domu. Wtedy Palestyna to była pustynia, na której brakowało wszystkiego. Wiele lat później mówił, że nie było tam nic, pracy, jedzenia, żadnych perspektyw na życie. Jego powrót do Kalisza miał jednak tłumaczyć fakt, że został on wydalony przez brytyjskie władze za nielegalną działalność komunistyczną. Po powrocie do Polski Dawid przez krótki czas pracował w warsztacie u ojca. Wtedy zaangażował się w ruch komunistyczny i działał w KPP. Było to nielegalne i kosztowało go więzienie. Dwukrotnie przesiedział w więzieniu między 1930 a 1939. Najpierw w latach 1931-33 siedział we Wronkach. Po kilku miesiącach został znów złapany i tym razem zamknięty w Sieradzu - w latach 1934-1939. Wyszedł na wolność w czerwcu 1939, na kilka tygodni przed wybuchem II wojny światowej. Kiedy Tadek w więzieniu, najstarszy syn prowadził rodzinny biznes. Ich piękna matka, Rywka z domu Berkowicz, spokrewniona z Glicensztajnami nie jedną noc przepłakała z powodu nieszczęścia swojego syna. Posyłała mu paczki do więzienia, pisała pisma w sprawie syna, robiła co mogła.

W latach 30-tych Bierzwińscy rozważali wyjazd do USA. Jednak na przeszkodzie tym planom stanęła śmierć Hany, żony środkowego brata - Józia. Józio był od dawna już w Palestynie i tam pracując na farmie tytoniu zwanej Roshpina poznał swoją przyszłą żonę. Nazywała się Hana Singer. W trudnych warunkach, w jakich żyli oni Palestynie, gdzie brakowało dosłownie wszystkiego, Hana rozchorowała się. Ale miała wujka w Stanach, który przysłał jej pieniądze na wyjazd do Ameryki na leczenie. Kiedy wyzdrowiała, dosłała pieniądze Józiowi, a ten do niej dołączył. Józio wyjechał z Palestyny do Stanów. Mieszkali w Nowym Jorku. W 1925 roku urodził się im Milton, ich pierwszy syn. Kiedy miał dziewięć lat, odwiedził ich w Stanach Chaim Bierzwińśki. Prawdopodobnie chciał zorientować się w kwestiach emigracji z Kalisza. Chaim spędził w Stanach kilka miesięcy. Musiało to być między wrześniem a listopadem 1934 roku, gdyż od 28 sierpnia na karcie meldunkowej Chaima widnieje notatka „wymeldowany do St. Zjednoczonych” a powrotne zameldowanie na Kościuszki 9 w Kaliszu ma datę 5 grudnia 1934. Żyjąc w Stanach, Józio i Hana nadal planowali powrócić na stale do Izraela. Odkładali w tym celu pieniądze. W tym czasie było to realne, gdyż Józio prowadząc własny biznes, pralnię, mógł im zapewnić dobre warunki życia. Hana oczekiwała drugiego dziecka, ale zaraz po porodzie umarła. Ta śmierć Hany była dla Józia tragedią. Nie potrafił się z niej wydźwignąć. Zapuścił myśl o wyjeździe do Palestyny. Jego biznes przestał mu iść, próbował nowych ale nie szło mu już potem całe życie. Ostatecznie zarabiał jako taksówkarz. Zmarł mając 61 lat na zawał serca w metrze.

Już po wojnie, kiedy Stasiek żył we Francji i prowadził firmę tekstylną, próbował sprzedawać sprowadzane z Francji od Staśka koronki.
Załamanie się jednego z synów po śmierci żony oraz więzienie drugiego syna, którego rodzice nie chcieli zostawić samego na pastwę losu, sprawiło, że Bierzwińscy zrezygnowali z wyjazdu z Polski. Pozostali w Kaliszu, skąd po 1939 roku nie było już ucieczki. Najmłodszy Dawid uciekł do Lwowa. Resztę spotkał najgorszy los. Pierwsze lata spędzili w getcie łódzkim. Był tam z nimi Rafael Jahin (Joachimowicz), krewny Bierzwińskich, który dziś mieszka w Izraelu. Jest jedynym żyjącym świadkiem tamtych losów rodziny. Wg jego wspomnień, na początku w getcie, Bierzwińskim wiodło się nie najgorzej, jak na tamte warunki. Chaim, który z wykształcenia był mechanikiem - ślusarzem, pracował w getcie jako przewodnik grupy w zakładzie metalurgicznym. Ale w czerwcu 1942 roku miał miejsce transport dzieci i starców w getta łódzkiego do Chełmna nad Nerem. Zabrali Chaima. Od tego czasu jego żona - Rywka, która była w getcie aż do jego likwidacji miała się bardzo źle. Wg wspomnień Rafaela, gdy Niemcy likwidowali getto, Rywka wraz z ostatnim transportem pojechała do Auschwitz. Rafael widział ją. Ona nie przeszła selekcji Megele, jemu udało się.

Wraz z wybuchem wojny drogi obu braci, którzy zostali w Polsce, Staśka i Dawida (po polsku Tadka) rozeszły się. Stasiek ukrywał się dzięki pomocy pana Zwierzchowskiego, Polaka, byłego głównego spawacza z zakładzie Bierzwińskich w Kaliszu. Potem tamten załatwił mu fałszywe papiery i Stasiek wyszedł z ukrycia. Zgłosił się na roboty i udało mu się. Pracował w ciężkim przemyśle i jakoś przetrwał wojnę do końca. Potem wyjechał do Francji.
Tadek był w Armii Ludowej. Po wojnie mieszkał w Łodzi. Janina, jego żona wraz z ich córką Haliną, wróciła do Polski w roku 1946 razem z akcją repatriacji polskiego sierocińca w Monetnej. W roku 1951 przenieśli się do Warszawy.
W Łodzi po wojnie odnaleźli się też Dawid i żona Stacha, Sabina. Potem dzięki ogłoszeniom organizowanym przez komitety ocalenia, odnaleźli się Stach i Sabina. Wyemigrowali do Francji, gdzie mieszkali w Lyonie i mieli sklep bławatny. Nie mieli dzieci. Dopiero w 1972 przenieśli się do Izraela i mieszkali w Tel Awiwie do końca życia. Stach Bierzwińki był przyjacielem Instytutu Wiezmanna i znaczącą część spadku przekazał na cele naukowe w Instytucie Weizmanna. Ufundował jedno z paru na świecie i jedyne w Izraelu laboratrium prowadzące badania spektrometrii masowej nad dużymi kompleksami protein. Laboratorium nosi nazwę Laboratorium Sabiny i Szlomo Bierzwińskich.

 

Galeria zdjęć

Chaim Bierzwiński i jego żona - Rywka z domu Berkowicz
Chaim i Rywka Bierzwińscy z dwoma synami, Kalisz, ok. 1920 r. – najstarszy syn Szlomo (z tyłu) i najmłodszy syn Dawid (z lewej). Środkowy syn – Józio był już wtedy w Palestynie.
Młodzież z Hashomer Hacair, Kalisz, lata 20-te. Szlomo Bierzwińśki – drugi z prawej w pierwszym rzędzie. Zofia Poznańska – druga z lewej w drugim rzędzie.
Dawid Bierzwiński, najmłodszy syn, lata 20-te.
Dawid Bierzwiński z lewej i jego przyjaciel Fiszel Kempiński z prawej, połowa lat 20-tych.
W gnieździe Hashomer Hacair przy ul. Ciasnej w dawnym warsztacie Chaima Bierzwińskiego. Pierwszy z prawej siedzi Dawid Bierzwiński, za nim pochylona Zofia Poznańska.
Szlomo Bierzwiński w stroju szomra.
Józio Bierzwiński (siedzi z lewej) z przyjacielem w parku miejskim w Kalisz, ok. 1916 roku.
Józio Bierzwiński z żoną Haną I 4-letnim synem - Miltonem, Nowy Jork, ok. 1935 rok.
Młodzież Hashomer Hacair, przełom lat 20-30-tych, Kalisz. Pierwszy z prawej w pierwszym rzędzie  siedzi Dawid Bierzwiński. Pierwszy z lewej ostatnim rzędzie  stoi Fiszel Kempiński.
Młodzież Hashomer Hacair, okolice Kalisza. Józio Bierzwiński siedzi z lewej.
Rywka Bierzwińska, lata 30-te.
Sabina Bierzwińska, żona Szlomo Bierzwińskiego.
Szlomo Bierzwiński (pierwszy z lewej) z krewnymi, ok. 1920 r., czasy nauki w Handlówce w Kole.
Po wojnie, Warszawa, 1980 r. od prawej: Dawid Bierzwiński, Sabina i Szlomo Bierzwińscy, Halina Bierzwińska – córka Dawida.
Instytut Weizmanna, Rehovot, Israel. Tabliczka laboratorium naukowego ufundowanego ze spadku po Szlomo i Sabinie Bierzwińskich. To jedyne laboratorium w Izraelu i jedno z paru zaledwie na świecie prowadzące badania spektrometrią masową nad dużymi kompleksami protein.
Zdjęcie z otwarcia Laboratorium w Instytucie Wiezmanna. Obecni to krewni Bierzwińskich i ich rodziny, wszyscy pochodzą z Polski. Po środku w niebieskiej koszuli Rafael Jahin (Joachimowicz), który był w łódzkim getcie z Bierzwińskimi i razem z Rywką Bierzwińska był w ostatnim transporcie z getta do Aushwitz. Swoimi oczami odprowadził ją w jej ostatniej drodze.